About
Urszula Madera | Przeplatanie
18.04 - 24.05
kurator: Bogusław Deptuła
Umiłowanie materii i zanurzanie się w jej różnych odmianach, rodzajach i fakturach. Wersji i wariantów może być tak wiele. Różne decyzje – różne skutki, odmienne efekty, zaskakujące rozstrzygnięcia.
Czasem wystarczy farba. Kolor położony płasko i wyraziście – wystarcza. Jednocześnie wzbogacanie faktur, nakładanie barwnego podkładu półprzezroczystą, bawełnianą surówką – coś zakrywa, coś ujawnia, rozprasza widzialność, rozmywa kontury, przygasza kolor, wysubtelnia. W tych materiach zaklęte są bogactwo i różnorodność.
Namiętność do tkanin… Tak, Ula ma pracownię tuż przy hurtowni materiałów. Materie materii, materie materiałów – idiomatyczny język faktur i splotów, kolorów i deseni. Bogactwo możliwości i wyborów wciąga. Jestem miłośnikiem tkanin i tekstyliów, obić i zasłon, kotar i koszul, plisów i tiuli, batystów i satyn, lnów i jedwabi. Hurtownie tkanin są moim żywiołem. W tym na pewno jesteśmy z Ulą mocno połączeni. Być może dlatego tak żywo reaguję na jej sztukę – na jej coraz to nowe rozwiązania: techniczne, kompozycyjne, materialne. Na jej inwencję i pomysłowość. Hurtownie materiałów – hurtownie pomysłów, z pewnością dla Uli Madery.
Przeplatanie pasów kolorowej materii i koloru. Kolor na tkaninie obecny jest inaczej niż położony na obrazie. To banalne stwierdzenie, ale zarazem fundamentalne. Kolory nakładane przez malarkę mają w sobie coś alchemicznego – wierzymy, że dokładnie tak miało być: ten konkretny odcień, takie oddziaływanie pól barwnych i taka ich intensywność. Zapytana o kolory w obrazach „plecionkowych”, Ula Madera odpowiedziała mi tak:
„Każdy tego typu obraz powstaje poprzez samodzielne, ręczne zabarwienie laserunkami surowego płótna, które następnie suszę, drę, prasuję i splatam. Gdybym używała materiałów gotowych ze sklepu, cały proces zająłby mi zaledwie kilka dni, a nie tygodni.”
Stąd w tych kompozycjach takie konsekwentne i subtelne gradacje kolorów, odpowiednich odcieni i ich wzajemne przenikanie. Przeplatanie kolorów – niezwykle sprawcze działanie.
A wreszcie są też prace malowane – ale inaczej: z pewnym przesunięciem, poruszeniem, rozmyciem. Niby rygor i porządek, a równocześnie przypadek i nieprzewidywalność – choć w niewielkim tylko stopniu. To zaledwie mały procent niewiadomego, ale jakże uwodzicielski i urzekający.
Sama Madera mówi o tym tak:
„Te ostatnie obrazy są dla mnie bardzo rytmiczne, cykliczne, jak fala. Czasem się to załamuje lub rozmywa.”
Niby wszystko pod kontrolą, ale przypadek też się czasem zjawia. Owo balansowanie między zaplanowanym a nieprzewidzianym jest niezwykle poruszające. Patrzę i podziwiam. Myślę o rygorze i swobodzie. Myślę o panowaniu i improwizowaniu. Te obrazy to miejsce spotkania dwóch żywiołów, które – pozostając w równowadze – dają ten tak pożądany efekt. Czerwone i czarne – nie powieściowe, lecz malarskie. A czasem także wielki błękit.