O wystawie
Warsztat artysty jest jego schronieniem. Mam na myśli warsztat w podwójnym sensie jako konkretnego miejsca i przestrzeni, oraz jako wybrane, ulubione i najchętniej stosowane środki artystyczne, którymi posługują się tworząc swoje obrazy, rzeźby i instalacje. Czasem z pomocą przychodzi także kolor, jeden lub dwa, ale bywa, że tych potrzebnych barw jest więcej. Zatem zjawia się i wypełnia przestrzeń w głowie i na obrazach.
Oranż czy pomarańcz, to kolor uwodzicielski i mocny, ale też trudny i chimeryczny. Czasem świeci z wielką mocą, czasem słabnie, zbliżając się do ochry czy sjeny. Ale przecież może też mieć siłę słońca o zachodzie, słońca które zanim ostatecznie zniknie za horyzontem, oddaje swoje pomarańczowe blaski światu.
Oranżów nie bał się Kandyński czy Rothko, zazwyczaj kontrastując je czernią. To wielce ekspresyjne i sugestywne zestawienie; można by nawet rzec - podręcznikowe. Ale jest też inna para kolorów mniej obecna w sztuce, ale lubiana przez wielką projektantkę Coco Chanel – a mianowicie spotkanie dwóch barw pochodnych czerwieni, czyli oranżu i różu. To wysublimowane i wysmakowane połączenie i na takie w kilku swoich pracach zdecydowała się Urszula Madera, ponownie ujawniając wielką siłę sprawczą barw.
Zarazem w kontraście do tych mocnych i nasyconych obrazów zjawiają się inne, pod względem kolorystyki ściszone i delikatne. Naturalne płótno, bawełniana surówka, rzeczy szarawe, białawe czy w kości słoniowej, i co ciekawe wśród nich artystka także czuje się bardzo dobrze, tak jakby to było dla niej środowisko naturalne. Czuć tu wielką wrażliwość i skupienie, uważność na niuans i poszczególne faktury użytych materiałów. Urszula Madera raczej konstruuje swoje obrazy niż je maluje – tak zaczynała i tak kontynuuje.
Bogusław Deptuła